sobota, 2 kwietnia 2016

ONKO: MOJA (BEZ) WARTOŚĆ DLA NFZ

Do podjęcia decyzji o ewentualnej reoperacji i usunięciu węzłów chłonnych okołoaortalnych potrzebne jest badanie PET.
Limfadenektomia to poważna operacja z wieloma możliwymi skutkami ubocznymi. W moim przypadku (chodzi o wycięcie węzłów, których nie udało się usunąć podczas pierwszej operacji) ma sens jeśli zajęte są "tylko" węzły chłonne. 
Tomograf daje możliwość stwierdzić, czy węzły są powiększone, czy nie. Nie daje odpowiedzi, czy są tam komórki rakowe.

PET daje taką odpowiedź. I wtedy możliwości z grubsza są trzy: 

WARIANT A: nie świecę się - mamy cud, tańczę, śpiewam, napierdolona etanolem chodzę na czworaka po najbliższym rondzie i żadna drogówka nie da rady mnie od tego odwieść ; )))))

WARIANT B: świecę się w węzłach chłonnych - rozważamy limfadenektomię

WARIANT C: święcę się tu, tam i siam - no cóż... 
 a niech się wtedy martwią moi chemicy i wymyślają nowe driny

PET-a potrzebuję
PET-a NFZ nie sfinansuje 
PET-a koszt 3.700,00  zł.

Trudno, jakoś dam radę... Dobrze, że to 3.700 zł a nie 37.000 zł.

Jednak wiem, że są tacy, którzy w podobnej sytuacji  nie daliby rady wyskrobać takich pieniędzy. Dla mnie to też wcale nie bagatelka.  I nóż w kieszeni mi się otwiera, że te 3.700 zł, to może czyjeś być albo nie być...
Cóż, poznałam cenę nadziei... 

Aktualizacja 2016-04-06
Spotkałam się wczoraj z moim chirurgiem onkologiem. Z godzinę rozważaliśmy plusy dodatnie i plusy ujemne potencjalnej reoperacji. Na razie wstrzymujemy się do września. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz