środa, 26 sierpnia 2015

ONKO: NIEBIESKI SZPITAL

Jestem już po. Po radykalnej histerektomii. 
Poszło szybko. P. I. zaciągnęła mnie do ginekologa onkologa. Środa - wizyta, czwartek - badania, piątek - odbiór badań i ich analiza, od poniedziałku na oddziale. Żadnego kilku miesięcznego ustawiania TSH. Dwa dni badań, pierwszy termin operacji środa, fisiująca tarczyca, zmiana dawki leku, operacja piątek. I już. Można? Można...
Do szpitala poszłam "z rozpędu" pilnowana/motywowana przez P.I. Sama do dzisiaj pewnie bym się jeszcze błąkała jak dziecko we mgle...
Wszystkie moje najgorsze obawy, co do pobytu w szpitalu, które spędzały mi sen z powiek, były błedne.
1. DOSTĘP DO ŚRODKÓW PRZECIWBÓLOWYCH
Naczytałam się i nasłuchałam w miejscach różnistych, jak to pacjenci onkologiczni pozbawiani są środków przeciwbólowych, jak to wciska się im, że "rak musi boleć" i jak cierpią wyjąc z bólu. Bałam się panicznie. Naprawdę się bałam. Że będzie bolało i że nikt mi nie pomoże w tym bólu... Zupełnie niepotrzebnie się bałam!
W Niebieskim Szpitalu OTRZYMAŁAM TYLE ŚRODKÓW PRZECIWBÓLOWYCH, ILE POTRZEBOWAŁAM. Bez żadnego problemu.
Przed operacją wytłumaczono mi, jak będzie wyglądać zabieg i postępowanie po nim - otrzymałam też dokładne informacje o planowanym postępowaniu przeciwbólowym i możliwościach jego modyfikacji w zależności od moich potrzeb. Zapoznano mnie ze skalą bólu i co oznaczają dane cyfry.
Dzień po operacji generalnie przespałam. Jedyne co pamiętam i to jak przez mgłę, to Siostry podwieszające mi kroplówki ze środkami przeciwbólowymi. Otrzymywałam je ZANIM zaczynało mnie boleć, zawczasu. Gdy zaczęło mnie boleć pomimo podania jednego z zaplanowanych środków (następnego dnia także się potwierdziło, że jakoś słabo reaguję na paracetamol) BEZ PROBLEMU OTRZYMAŁAM MORFINĘ. 
Następnego dnia nadal otrzymywałam kroplówki przeciwbólowe według ustalonego planu, a gdy paracetamol znów słabo zadziałał, przyspieszono mi podanie kolejnej kroplówki. Jednocześnie, gdy skarżyłam się, że coś boli (a przecież cały czas byłam na środkach przeciwbólowych) sprawdzano także inne możliwe powody bólu i eliminowano je (nie chcę pisać o szczegółach, są zbyt intymne) a nie tylko zwiększano dawkę lęku. 
Trzeciego dnia rano otrzymałam ostatnią kroplówkę, i przeszliśmy na tabletki przeciwbólowe, które były dostosowane do moich potrzeb. Często też pytano mnie, czy nie chcę czegoś przeciwbólowego.
 Chcę to bardzo podkreślić, że byłam cały czas bardzo dobrze zabezpieczona przeciwbólowo, ale nie popadano też w drugą skrajność i nie pakowano we mnie tych środków bez potrzeby, przy pojawieniu się "bólu nieuzasadnionego zabiegiem" starannie sprawdzano, co się dzieje.
Piszę o tym tyle, bo wiem, że wiele osób "rakowych" (ja zresztą też) bardzo boi się bólu na każdym etapie leczenia. Mam nadzieję, że standardem jest takie postępowanie, jakiego ja doświadczyłam w Niebieskim Szpitalu :-).
2. POSZANOWANIE GODNOŚCI OSOBISTEJ
Też się naczytałam i nasłuchałam, że różniście (czyli raczej źle) z tym w naszej służbie zdrowia bywa. I znów byłam pełna obaw. I znów niepotrzebnie :-)
W Niebieskim Szpitalu otrzymałam szacunek, zrozumienie i troskę. Hasło "szpital przyjazny pacjentom" było realizowane na każdym kroku. I przejawiało się to właśnie w takich drobnych, codziennych gestach, staraniach. Na "moim" oddziale panowała ciepła, serdeczna atmosfera. Nigdy nie dano mi odczuć, że jakakolwiek moja prośba jest problematyczna, czy uciążliwa. Lekarz Prowadzący zaglądał do mnie na salę, zagadywał na korytarzu, Położne upewniały się wielokrotnie, czy wszystko w porządku. Wszystkie badania i zabiegi (a na oddziale ginekologicznym i po takiej operacji tych najbardziej intymnych nie brakuje) były organizowane i przeprowadzane w taki sposób i w takiej atmosferze, abym nie odczuwała zażenowania. Było i tak, że Lekarz sam zaproponował, żeby przy badaniu towarzyszyła mi osoba bliska, jeśli będę się czuła bezpieczniej. Zupełnie naturalnie potraktowano też moją prośbę o dietę bezmięsną (była to kolejna z moich niepotrzebnych bolączek - ale o tym odrębny wpis).

Nie jestem pewna, czy mój opis jest do końca gramotny i składny. Gdy ja go czytam, mam wrażenie, że jednak słabo udaje mi się oddać tę życzliwość i ciepło. Nie doszłam jeszcze  do siebie po operacji a błyskawiczna menopauza (pomimo Bellergotu) jest uciążliwa, czym tłumaczę słabą elokwencję.
Cieszę się jednak, że jest taki Niebieski Szpital. Bo jutro muszę tam jechać na konsultację radiologiczną. I dzięki temu, że tam jest, tak jak jest - jadę do Niebieskiego Szpitala bez dodatkowego lęku. Bo dość jest tego onkologicznego.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz